Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

wtorek, 3 listopada 2015

Dubaj na własną rękę - część II

Nowy dzień przywitał nas upałem, ogromnym upałem - pomimo tego że dochodziła dopiero godzina 11.00 termometry pokazywały już blisko 40 stopni - a to dopiero początek! W pierwszej chwili ciężko było nam się zaaklimatyzować w nowej strefie - butelka wody + dobry filtr to podstawa. Gdy już zaopatrzyliśmy się w to wszystko ruszyliśmy zwiedzać te niezwykłe miasto.
"Ludzka wyobraźnia to jedyne ograniczenie w Dubaju" - przed wyjazdem do Zjednoczonych Emiratów Arbaskich te słowa słyszeliśmy bardzo często. Miasto o powierzchni 4111 km2, położone na środku pustyni i zamieszkane przez ponad 2 mln osób od razu zrobiło na nas nieziemskie wrażenie. Z każdym krokiem uświadamialiśmy sobie że wybór akurat tego miejsca na nasz wyjazd był strzałem w dziesiątkę, a ogromne wieżowce, luksusowe samochody i wielopasmowe drogi powodowały że czuliśmy się jak w jakimś filmie - nic dziwnego, coś takiego widzieliśmy po raz pierwszy w życiu.



Już po przejściu pierwszych kilkuset metrów natrafiliśmy na coś, czego do tej pory nie spotkaliśmy w żadnym z 35 odwiedzonych przez nas krajów - w pełni klimatyzowane przystanki autobusowe. Temperatura w nich nie przekracza 20 stopni - więc podczas upalnych dni są doskonałym miejscem, by przy okazji się schłodzić. Co ciekawe, większość przystanków w Dubaju wygląda właśnie w ten sposób!


Jednak to nie autobusy są najlepszym środkiem transportu w tym mieście. Z racji tego że Dubaj jest dośc rozległy - zazwyczaj również zakorkowany - koniecznie polecamy wybrać metro. Większość stacji dubajskiego metra znajduje się nad ziemią - na specjalnie podwyższonych wiaduktach - jedynie jego najstarsza część znajduje się pod ziemią. Z racji tego że mieszkaliśmy w starej części miasta i najbliżej nas była stacja Al Rigga tym razem musieliśmy zjechać pod ziemię. Tak wygląda wejście do metra :)


Dubajskie metro obecnie posiada dwie linie - czerwoną i zieloną. Obie mijają kluczowe dzielnice i największe atrakcje miasta, co więcej można nimi dojechać do lotniska. Ceny biletów są zróżnicowane, jednak dostępne dla przeciętnego turysty. Żeby korzystać z dubajskiego metra musimy najpierw wyrobić kartę - można tego dokonać w specjalnych okienkach na każdej stacji metra, jak również na lotnisku. Przy zakupie karty zostaniemy z pewnością zapytani o jej rodzaj. Dubajskie metro posiada tzw. "pierwszą klasę", do której wejścia uprawnia zakup złotej karty. Dla osób których priorytetem są skórzane fotele i mały tłok jest to dość dobra opcja, niestety dużo droższa. My ze swojej strony polecamy srebrną kartę - za jej wyrobienie zapłaciliśmy 25 AED (czyli ok. 25 zł - przelicznik dirhamów na złotówki to mniej więcej 1:1), z tym że aż 19 AED mogliśmy przeznaczyć na sam przejazd metrem - więc koszt karty to około 6 AED (6 zł). Stacje metra są zadbane, czyste i przestronne.


Całe metro jest podzielone na strefy i to właśnie od ilości stref które przemierzymy zależy nasza cena biletu. O koszty nie musimy się bardzo obawiać - za najdłuższy odcinek zapłaciliśmy 7,50 AED (ok. 7,50 zł). Wyrobioną kartę przykłada się do czytników przed wejściem do metra i po wyjściu z niego, można ją doładować na każdej stacji - zarówno gotówką jak i płacąc kartą. Jeśli chodzi o godziny otwarcia dubajskiego metra: od nd. do śr. działa ono w godz. 5.50-23.00, w czwartek i piątek czyli tzw. arabski weekend zamykane jest o godz. 1.00, a w sobotę o godz. 24.00. Warto dodać iż jest to najdłuższe na świecie, w pełni zautomatyzowane metro, sterowane tylko i wyłącznie przez komputery - jego długość to ok. 75 km. Czas ruszać w miasto! :)


A w środku, tak jak w całym Dubaju - międzynarodowe towarzystwo!


Po drodze mijamy najwyższy wieżowiec na świecie - Burj Khalife - z pewnością tu jeszcze wrócimy!


Po przejechaniu ponad 40 km wysiadamy na stacji Mall of the Emirates. Na drugą stronę ulicy prowadzi w pełni klimatyzowany nadziemny korytarz, po których można się poruszać poprzez "ruchome chodniki" - co najlepsze, większość stacji metra posiada właśnie tego typu przejścia - przechodzimy nad 12-pasmową drogą! :)


A tak to wygląda z innej perspektywy.


Początkowo dziwiło nas dlaczego w obrębie kilkuset metrów jesteśmy jedynymi osobami korzystającymi z chodnika, dookoła nie było praktycznie żadnej żywej duszy oprócz jednego z ogrodników, podlewających trawnik - po 20 minutach zagadka się rozwiązała. W Dubaju przez wiekszość miesięcy jest po prostu za gorąco by poruszać się pieszo - mówimy tu głównie o przedziale pomiędzy czerwcem a wrześniem, kiedy temperatury niejednokrotnie przekraczają 50 stopni. Większość mieszkańców tego miasta, nawet na krótkich odcinkach woli poruszać się za pomocą samochodu, pieszo przemieszczają się tylko Ci którzy muszą. Zrozumieliśmy to dopiero po przejściu ponad kilometra ale nikt nie mówił że bedzie łatwo - idziemy dalej, tym bardziej że w oddali widać już nasz dzisiejszy główny cel Burj Al-Arab - najbardziej luksusowy hotel na świecie! :)


Jednak naszym pierwszym przystankiem jest Madinat Jumeirah - czyli największy luksusowy kompleks w Dubaju, składający się z 2 hoteli, bazaru, oraz ponad 40 restauracji i barów - a tak wygląda brama wjazdowa.



Jego zwiedzanie rozpoczynamy od Souk Madinat - współczesnej imitacji arabskiego bazaru. Architekci zadbali o najdrobniejsze szczegóły a orientalne lampy i rzeźbione sufity tylko to potwierdzają. Co można tu kupić? Dosłownie wszystko - począwszy od dywanów, na antykach i pamiątkach kończąc - możemy tam również wypożyczyć Ferrari ;) Niestety ceny do niskich nie należą, dlatego polecamy wpaść tu na chwilę, zrobić zdjęcia a na zakupy wybrać po prostu inne miejsce.



W kompleksie tym wszystkie budynki połączone są ze sobą siecią kanałów z lazurową wodą, po których pływają abry - czyli wodne taksówki, nawiązujące do tradycyjnych łodzi kursujących po wodach Zatoki Dubaju. Koszt takiej przyjemności to ok. 60-75 zł za 20-minutową przejażdżkę. 



W między czasie robimy sobie małą przerwę w Costa Coffee, z doskonałym widokiem na nasz dzisiejszy główny punkt programu - Burj Al Arab. Koszt kawy to około 20-25 zł, 0,2 Pepsi - 7,50 zł.



Po krótkiej przerwie wyruszamy w poszukiwaniu 5-gwiazdkowych hoteli, których w Dubaju jest pełno!


W Madinat Jumeirah są 2 tego typu obiekty. By dotrzeć do pierwszego z nich - hotelu Al Qasr (tłumacząc na jęz. pol. - Pałac) - trzeba wyjść z samego kompleksu, skręcić w prawo i przejść około 500 metrów - tak też zrobiliśmy. I tu mała niespodzianka - byliśmy pewni że spokojnie będziemy mogli wejść na jego teren, zależało nam na tym, ponieważ podjazdu do hotelu strzegą złote konie. Niestety jeden z ochroniarzy obiektu powiedział nam że dostęp do hotelu mają tylko jego goście. Po krótkiej rozmowie pozwolił nam jednak na chwilę wejść - co, my nie damy rady? :)



Złote konie robią wrażenie, niestety dalej wejść nam nie było dane. Sam hotel składa się z 292 pokojów oraz apartamentów i jak przystało na 5-gwiazdkowy obiekt w Dubaju jest mega luksusowy! Drugi z nich - hotel Mina A'Salam (Port Pokoju), do którego wejście znajduje się w samym kompleksie - jest równie wytworny, jednak męską część naszej grupy bardziej od niego, zainteresował hotelowy parking. Dlaczego? Sami zobaczcie na te cuda :)



Po wyjściu z Medinat Jumeirah ruszamy pod najbardziej znany hotel w Dubaju, niestety upały dają się nam niesamowicie we znaki. Temperatura w cieniu wynosi 39 stopni, na słońcu jest jeszcze gorzej. Dlatego choć przez chwilę postanawiamy schłodzić się w dubajskim przystanku autobusowym! :)



Po chwili naszym oczom w pełnej okazałości ukazała się jedna z głównych wizytówek Dubaju - hotel Burj Al-Arab - nazywany świątynią przepychu i pomnikiem bogactwa. Mówi się że jest jedynym 7-gwiazdkowym hotelem na świecie, choć jego właściciele nigdy nie użyli takiego sformułowania. Zlokalizowany jest na sztucznej wyspie, oddalonej 280 metrów od brzegu, połączonej z resztą lądu mostem. Liczący 321 metrów budynek jest jednym z najdroższych hoteli świata - noc kosztuje tu od 1500 do 20 000 $. Do dekoracji obiektu użyto 26 tys. m2 24-karatowych listków złota oraz 80 tys. m2 marmuru. Spośród 202 apartamentów żaden z nich nie zasługuje na miano zwykłego. Najmniejszy - mający 169 m2 - składa się z salonu, prywatnego barku, sypialni, garderoby oraz luksusowej łazienki z jacuzzi. Największy osiąga aż 780 m2. Oprócz tego, każdy z apartamentów posiada własnego kamerdynera, 13 rodzajów poduszek do wyboru, złote iPady oraz prywatnego kierowcę z rolls-royce'm - a wszystko to w cenie :) Na dachu znajduje się też lądowisko dla helikopterów - drogą tą przybywają najbogatsi. Niestety hotel nie jest dostępny dla każdego turysty, wejść do niego mogą jedynie hotelowi goście oraz osoby korzystające z jednej z sześciu restauracji na terenie obiektu - wymagana jest wcześniejsza rezerwacja, musimy być również świadomi że ceny są tam bardzo wygórowane - ale to jedyna opcja by odwiedzić hotel nie płacąc za pokój. 


Zaraz obok Burj Al-Arab znajduje się drugi, również 5-gwiazdkowy hotel - Jumeirah Beach Hotel. Mimo że nie dorównuje luksusem sąsiadowi, ma bardzo ciekawy wygląd przypominający morską falę - w tym przypadku spokojnie możemy wejść do środka :)


Na sam koniec dnia wpadamy na Sunset Beach - zaraz obok Burj Al-Arab - by jak sama nazwa wskazuje zobaczyć zachód słońca. Przy okazji - zgodnie z tradycją - robimy zdjęcie z naszą flagą!


Z takiej okazji nie mogliśmy nie skorzystać - woda miała prawie 30 stopni - musieliśmy tam wskoczyć :)


Sama plaża jest dość duża, czysta i co chwilę patrolowana przez policję.


Jako że lodówka świeciła pustkami a nasze brzuchy już od dawna domagały się czegoś więcej niż bułki z wodą, postanowiliśmy wybrać się na obiadokolację. Najlepszą opcją był powrót w okolice naszego hotelu, dlatego też metrem dojechaliśmy do stacji Deira City Centre, gdzie znajdowało się największe do niedawna centrum handlowe w Dubaju. 


Za obiad zaplaciliśmy ok. 20 zł, na towarzystwo również nie narzekaliśmy. 


W centrum znajdował się Carrefour, więc tam postanowiliśmy również zrobić zakupy na dzień następny. Przykładowo za 2l butelkę wody zapłaciliśmy 2 zł, za bagietkę - 3,50 zł, za to jabłka do najtańszych nie należały - 1kg to ok 17 zł :)




Na półkach znaleźliśmy również wielbłądzie mleko - co kraj to obyczaj ;)


Na sam koniec postanowiliśmy jeszcze wstąpić do jednego butiku, który szczególnie nas zainteresował. Mowa o Victoria's Secret - niby kraj arabski, a tu proszę :)



Do naszego hotelu dzieliła nas jedna stacja metra - wracając dowiedzieliśmy się że jedzenie, picie i żucie gumy w metrze jest surowo karane - grozi za to ok. 100 zł mandatu. 


Kolejny dzień przywitał nas wyższą temperaturą! Jeszcze w Polsce postanowiliśmy, że będąc w Dubaju wypożyczymy na dwa dni samochód. Zrobiliśmy to za pomocą strony rentalcars.com. Za sam wynajem zapłaciliśmy 213 zł - do tego doliczyć trzeba było jeszcze opłaty i podatki. Dziś mieliśmy odwiedzić stolicę Zjednoczonych Emiratów Arabskich - Abu Dhabi.


W drodze do metra postanowiliśmy wstąpić jeszcze do "osiedlowego" sklepu żeby kupić coś do picia, tu zaskoczyła nas jedna rzecz - zamiast stoiska z mięsem, było stoisko z rybami - bliskość Zatoki Perskiej sprawia że są one tu bardziej dostępne - oczywiście wszystko na wagę.


Po drobnych zakupach ruszyliśmy do najbliższej stacji metra, skąd chcieliśmy dotrzeć do Międzynarodowego Portu Lotniczego w Dubaju, gdzie mieliśmy odebrać nasz samochód z wypożyczalni. Mało brakowało a w samym metrze dostalibyśmy na dobry początek dnia pokaźny mandat. Przy dużej liczbie osób wchodzących do metra nie zauważyliśmy, że całą grupą wchodzimy do damskich wagonów i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to że 2/5 naszego składu stanowiła część męska.


Będąc w środku zastanowiło nas dlaczego znajdujemy się w otoczeniu samych kobiet, które dość dziwnie się na nas patrzyły. Co więcej jakieś 5 metrów od nas panował straszny tłok, złożony z samych mężczyzn. Dopiero po kilku minutach zauważyliśmy nad wejściem tabliczkę że jesteśmy w części damskiej i grozi nam za to ok. 100 zł kary - na szczęście wagony w dubajskim metrze są przechodnie więc szybko przeszliśmy do właściwej części.



Po co to wszystko? Takie rozwiązanie ma uchronić kobiety przed napastowaniem ze strony mężczyzn, jest to też typowe rozwiązanie w krajach arabskich. Warto podkreślić że kobiety mogą również korzystać z części dostępnej dla mężczyzn - jest to ich wolny wybór, mężczyźni już takiego wyboru nie mają. Co ciekawe, w Dubaju kobiety mają również swoje różowe taksówki - które prowadzą tylko i wyłącznie przedstawiciele płci pięknej. W sąsiedniej Arabii Saudyjskiej taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia - tam prawo jazdy jest wydawane wyłącznie męskiej części społeczeństwa.

Na lotnisku bez problemu odnajdujemy naszą wypożyczalnie - Budget - załatwiamy wszystkie formalności, po czym zostajemy skierowani na parking znajdujący się zaraz obok terminalu, gdzie czeka już na nas Opel Corsa. Warto podkreślić że dubajskie wypożyczalnie różnią się od tych europejskich, za odpowiednią cenę można wypożyczyć tu najdroższe modele sportowych aut.


By wypożyczyć samochód w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie wystarczy nam zwykłe, polskie prawo jazdy. Musimy wyrobić sobie międzynarodowego dokument tego rodzaju. Zrobić możemy to w każdym budynku starostwa, koszt to 35 zł. Po załatwieniu wszystkich formalności ruszamy - kierunek Abu Dhabi!


Po drodzę mijamy dobrze nam już znany najwyższy wieżowiec na świecie - Burj Khalife.


Ku naszemu zdziwieniu szybko stajemy w korku - tak, w korku i to jeszcze na dodatek na 6-pasmowej drodze.


Przynajmniej mamy chwilę na zdrobienie dobrych zdjęć :)


Wreszcie udaje nam się powoli wyjechać z Dubaju, choć natężenie ruchu nadal jest ogormne.



Abu Dhabi - nadciągamy. Jeszcze tylko 140 km!


Pomimo tego że drogi w ZEA nie są najlepiej oznakowane, do stolicy można dojechać bez problemu. Po drodze stajemy jeszcze na stacji paliw by coś przegryźć. Zaskakują nas ogromne kolejki do tankowania - okazuje się że liczba stacji paliw nie jest w stanie obsłużyć takiego natężenia ruchu. Co ciekawe na każdej stacji, którą odwiedzaliśmy znajdował się meczet lub przynajmniej jak poniżej miejsce do modlitwy - to tak jakby w Polsce przy każdym Orlenie znajdował się kościół :)




Po blisko dwóch godzinach docieramy do stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich - przed nami jedna z największych atrakcji Abu Dhabi - Wielki Meczet!


Abu Dhabi pomimo tego że jest stolicą państwa, jest miastem dużo mniejszym niż Dubaj, a przede wszystkim spokojniejszym. Nie ma tu takiego pędu, chęci pokazania się, pobijania rekordów, a pomimo tego miasto cieszy się opinią jednego z najbogatszych. Pełni przede wszystkim rolę centrum politycznego z licznymi gabinetami rządowymi i ambasadami - w tym również i polską. Sama nazwa miasta tłumaczona na nasz język oznacza mniej więcej tyle co "ojciec gazel" - w przeszłości tereny te zamieszkiwały stada gazel pustynnych. A przed nami Wielki Meczet w pełnej okazałości!



Sheikh Zayed bin Sultan Al Nahyan Mosque to ósmy największy meczet na świecie. Nazwany on został imieniem pierwszego prezydenta kraju, który zainicjował jego powstanie. Może pomieścić aż 40 tys. wiernych.




Do jego budowy użyto najwyższej jakości materiałów, takich jak - złoto, marmury, kamienie półszlachetne. Dach ozdabiają ogromne 82 kopuły.


By wejść na teren Wielkiego Meczetu musieliśmy nałożyć coś takiego - mała arabska metamorfoza :)


Do holu głównego wchodzi się przez ogromny dziedziniec, który pokrywa przepiękna marmurowa mozaika z kwiatowym wzorem - największa tego typu na świecie.


Pamiętajmy że na terenie meczetu obowiązują rygorystyczne zasady. Jest on dostępny dla zwiedzających, dozwolone jest fotografowanie i filmowanie, jednak kobiety muszą mieć zakryte głowy, na ternie całego obiektu obowiązuje zakaz okazywania sobie czułości, a pozować do zdjęć możemy tylko w określony sposób - inaczej wszechobecna ochrona upomni nas lub każe wykasować dane zdjęcie. Przed wejściem do meczetu musimy również ściągnąć buty - wchodzimy do środka! Drzwi otwierają się automatycznie.



Wnętrze wita nas marmurowymi kolumnami, tkanymi dywanami oraz przepięknymi żyrandolami. Wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik - nic dziwnego , nad budowlą przez 12 lat pracowało 38 firm i ponad 3 tys. osób.





W holu głównym znajduje się największy na świecie dywan o powierzchni 5627 m2 - zaprojektowany i wykonany w Iranie. Przez 2 lata pracowało nad nim 1,2 tys. rzemieślników, a wełnę z której go utkano sprowadzano aż z Nowej Zelandii.



Do meczetu najlepiej dojechać własnym samochodem lub taksówką. Pomimo tego że najbliższy przystanek autobusowy znajduje się jedynie 10 min. od obiektu autobusy jeżdżą dość nieregularnie i nie warto na nie liczyć. Wejście do obiektu jest całkowicie bezpłatne i dostępne w godzinach od 9.00 do 22.00, w piątek od godz. 16.00 - zamknięty jest on w czasie modlitw a także świąt religijnych, w okresie ramadanu obowiązują specjalne godziny otwarcia. Możliwe jest również zwiedzanie meczetu w grupie z przewodnikiem. Początek o godz. 10,11 i 17, w pt. o 17 i 19, w sb. o godz. 10,11,14,17 i 19 - zwiedzanie trwa 45 min. i jest bezpłatne.


Po zwiedzeniu Wielkiego Meczetu wracamy do naszego opelka i ruszamy na małą przejażdżkę po Abu Dhabi.


Ruch na ulicach jest dużo mniejszy niż w Dubaju, więc na spokojnie można podziwiać panoramę jednej z najbogatszych stolic świata.





Niestety z tego powodu że dość dużo czasu straciliśmy stojąc w korku w Dubaju, nie zobaczyliśmy wszystkiego co Abu Dhabi ma jeszcze do zaoferowania. Na szczęście udało się nam przejechać  obok hotelu Emirates Palace - jednego z najdroższych wybudowanych hoteli świata - jego koszt wyniósł ok. 11 mld zł. Rozciąga się on na długości 1 km, a otaczające go ogrody mają powierzchnię 100 ha. Jeśli chodzi o jego zwiedzanie, dla turystów udostępniony jest jedynie hol główny, reszta zarezerwowana jest dla gości hotelowych.

Koło godz. 20 wjeżdżamy do Dubaju, udaje nam się również zobaczyć Burj Khalife nocą - widok niesamowity.



Największa sztuczna wyspa na świecie, Dubai Marina a także pustynia - to ambitny plan na dziś! Chwilę po szybkim śniadaniu ruszamy na dalszą część zwiedzania, korzystając z tego że jeszcze do godz. 21 mamy wypożyczony samochód. Wyjeżdżając z miasta widzimy ogrom inwestycji na obrzeżach, nic dziwnego że 25% światowych dźwigów znajduje się właśnie w tym mieście. W każdej jego części coś się buduje, powstaje. Bywa że w ciągu roku niektóre ulice zmieniają się nie do poznania.


Najpierw jedziemy 70 km na północny-wschód w kierunku granicy z Omanem, by zobaczyć jak wyglądają dzikie plaże w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W tym celu przejeżdżamy do emiratu o nazwie Szardża. Szczerze? Plaże z dala od wielkiego tłoku miejskiego nie robią większego wrażenia. Jest równie gorąco, temperatura ta sama, woda również w okolicach 30 stopni - jedyny plus że jesteśmy na niej praktycznie sami, dodatkowo pełno jest dużych i ładnych muszelek, które z chęcią zabieramy na pamiątkę.



Po upływie niecałej godziny ruszamy dalej - tym razem w głąb kraju, by zobaczyć na własne oczy jak wygląda tutejsza pustynia! Przez większość drogi towarzyszą nam specjalnie bariery po obu stronach, zabezpieczające przed nawiewaniem piasku na jezdnię :)


Co jakiś czas mijamy również znaki - "Uwaga wielbłąd"!


Piasek to materiał którego w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie brakuje, wręcz przeciwnie. Szejkowie już od dawna obmyślali plany w jaki sposób go wykorzystać - tak powstały sztuczne wyspy ale o tym później. Co jakiś czas Dubaj paraliżują burze piaskowe - ogromne chmury piasku zalewają miasto paraliżując w nich całe życie. Potrzeba czasem nawet kilku dni by życie wróciło do normy - bywa że osoby które wychodząc z domu zapomną zamknąć okna, po powrocie pół mieszkania zastają w piasku, który trudno usunąć. Po godzinie jazdy docieramy na początek terenów pustynnych, z obawy przed tym że zabraknie nam paliwa nie kierujemy się dalej - wolimy bezpiecznie wrócić do miasta. W każdym razie my już czujemy się jak na Saharze :)





Nic poza piaskiem!


W drodze powrotniej zatrzymujemy się przy lokalnym "supermarkecie". Choć sprzedawca, korzystając z obecności zagranicznych turystów, chciał sobie trochę dorobić - jeden melon za 5 zł - chęć spróbowania była silniejsza - opłacało się!


Wreszcie udaje się nam odnaleźć stację paliw. I tu po raz kolejny zaskakuje nas rzecz, którą bardzo miło zapamiętamy. Za 34 litry płacimy około 62 drachmy, czyli około 62 zł (przelicznik 1:1)



W Zjednoczonych Emiratach Arabskich widać duże przywiązanie do barw narodowych. Flagi w każdych rozmiarach można spotkać co krok.


Wracamy do Dubaju - przed nami dubajski Manhattan!


Kolejnym przystankiem jest Palma Dżumajra (Palm Jumeirah) - największa na świecie sztuczna wyspa w kształcie palmy! Dzięki niej linia brzegowa Dubaju praktycznie się podwoiła! Ta olbrzymia konstrukcja osiąga długość i szerokość prawie 5 km, większą niż 800 boisk piłkarskich. Składa się z trzonu, z którego odchodzi 16 liści. Całość otacza falochron o długości 11 km w kształcie półksiężyca. Jak udało się coś takiego zbudować? Po pierwsze na samym dnie umieszczono pokłady piasku osłonięte przez geotekstylia, by nie podmywała go woda. Następnie na piasku położono warstwę mniejszych kamieni, a na nich dwa poziomy kilkutonowych skał, które widać na zewnętrznym brzegu wyspy - cała budowa trwała 6 lat.


Większość wyspy jest już praktycznie w całości zabudowana - wjeżdżając na nią bardziej czujemy się jak na ogromnym osiedlu złożonym z hoteli i willi niż na sztucznej palmie. Na samym końcu czeka jednak niespodzianka - Hotel Atlantis - główna atrakcja tego miejsca.


5-gwiazdkowy hotel, wzorowany na obiekcie o tej samej nazwie wznoszącym się na Bahamach, robi ogromne wrażenie. Wiele osób przybywa specjalnie na wyspę po to tylko by zobaczyć te miejsce.


Jak pod każdym droższym hotelem w Dubaju, tak i tu spotkać można najbardziej luksusowe samochody!


Turystom udostępniono jedynie mały fragment hotelu, w której znajdują się sklepy i restauracje, a także ogromne akwarium Ambasador Lagoon. Mieści się tu również największy w Dubaju park wodny Aquaventure. By dojść w te wszystkie miejsca wystarczy stojąc na wprost do hotelu skręcić w lewo i podejść ok. 200 metrów.


Na wyspę i do Hotelu Atlantis najlepiej dostać się samochodem - bezpłatny parking wzdłuż ulicy znajduje się naprzeciwko hotelu - nie ma tam dużo miejsca ale im dalej od słynnego obiektu tym jest go więcej. Jeśli ktoś nie dysponuje takim środkiem transportu proponujemy dojechać do stacji metra i tam a) przesiąść się na taksówkę w przypadku większej liczy osób b) przejechać się kolejką - jest to droższa opcja ale bardziej atrakcyjna - ponieważ można zobaczyć całą wyspę z góry - kolejka jest nadziemna - za trasę o długości 5,4 km zapłacimy 15 zł w jedną stronę/ 25 zł w dwie strony.


Na sam koniec pamiątkowe zdjęcie z szejkiem pochodzącym z Arabii Saudyjskiej i ruszamy dalej - po drodze natrafiamy jeszcze na ostrzeżenie przed radarami które są zainstalowane nawet w takim miejscu. W Dubaju można je spotkać na każdym kroku - w momencie przekroczenia prędkości i wykonaniu zdjęcia, dostajemy sms na komórkę z tą radosną informacją :)



Prosto z Palm Jumeirah kierujemy się do Dubai Marina. Już na wstępie witają nas gigantyczne wieżowce.



Dubai Marina mówiąc wprost to miasto w mieście - ciągnące się na odcinku 3 km u wybrzeży Zatoki Perskiej, składające się z szeregu luksusowych wieżowców, zamieszkałych głównie przez obywateli państw zachodnich. Po ukończeniu całego projektu będzie to największa na świecie sztucznie utworzona zatoka, w której zamieszka około 120 tys. osób.



Nad samym wybrzeżem ciągną się uliczki z restauracjami i sklepami, nie brakuje również najdroższych samochodów na świecie.


Idąc w stronę Zatoki Perskiej dojdziemy do publicznej plaży - jednej z najlepszych w Dubaju. Dla wszystkich gości dostępne jest bezpłatne zaplecze - prysznice, przebieralnie, łazienki, siłownia, specjalna trasa do biegania a jakby tego było mało - grają tu Dj z całego świata. W arabski weekend (cz/pt) plaża jest pełna ludzi.




Korzystając z okazji wskakujemy do gorącej wody!


Plaża jest również bardzo doceniana za widoki które można z niej podziwiać - drapacze chmur pierwsza klasa.


------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy także do przeczytania innych części naszej relacji z wyjazdu do Zjednoczonych Emiratów Arabskich:





Koniecznie odwiedźcie również nasz fan page: www.facebook.com/wczterystronyswiata

Relacja pisana jest na podstawie przewodnika "Dubaj" - Itaka/Pascal, który gorąco polecamy :)

1 komentarze:

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.