Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 20 marca 2016

Malediwy na własną rękę - część II

Po pokonaniu ponad 8 tys. km wreszcie docieramy do naszego punktu docelowego - malutkiej wyspy położonej gdzieś na Oceanie Indyjskim - Nilandhoo. Pomimo tego że minęła właśnie godz. 16 temperatura dalej nie spada poniżej 30 stopni - a przypominam - mamy styczeń, praktycznie środek polskiej zimy.




Z racji tego że wyspa ma bardzo małe rozmiary - jej długość i szerokość to niecały kilometr - trasę z portu do naszego guest house'u pokonujemy pieszo. Po drodzę mamy okazję po raz pierwszy w życiu zobaczyć prawdziwe życie Malediwczyków - w 5-gwiazdkowym resorcie nie mielibyśmy na to nigdy szansy, dlatego też wybralismy właśnie to miejsce.



Po ok. 5 minutach jesteśmy już w Starfish Inn - Guest House'ie prowadzonym przez Polkę - a dokładnie Magdę pochodzącą ze Stalowej Woli ale o niej trochę później :)


Na przywitanie Magda serwuje nam sok z prawdziwego malediwskiego kokosa - prosto z palmy!


Po odebraniu kluczy ruszamy do naszych pokojów. To chyba dobry moment na kilka słów o miejscu, w którym postanowiliśmy się zatrzymać. Na Magdę trafiłem czytając relację jednej z osób, która odwiedziła Nilandhoo. Gdy tylko usłyszałem że na Malediwach mieszka Polka, która na dodatek prowadzi swój Guest House, wiedziałem że musimy ją odwiedzić. Kilka wiadomości i wszystko było zarezerwowane. Guest House to nie 5-gwiazdkowy resort - o tym musicie pamiętać - ale jak zobaczycie na zdjęciach poniżej na serio jeśli chodzi o pokoje nie ma się do czego przyczepić, może jedynie internet czasami szwankował ale i w tym przypadku mogliśmy liczyć na pomoc Magdy. Ile kosztuje tu noc? 2-osobowy pokój ze śniadaniami wyniósł nas 60$, czyli przy obecnym kursie dolara ok. 230 zł (115 zł za osobę). Jak na Malediwy to bardzo dobra cena! Warto jednak podkreślić że w zależności od sezonu, ceny te ulegają zmianie - od 60-90 $, pomimo wszystko tu w cenie mamy coś czego praktycznie nie znajdziemy nigdzie indziej - polską obsługę. A nasze pokoje wyglądały tak :) 

Kontakt do Magdy:




Rzeczy zostawione - nie pozostało nam nic innego jak tylko ruszyć na plażę, tym bardziej że na Malediwach słońce zachodzi dość wcześnie - w okolicach godz. 18.00 (14.00 czasu polskiego). Gdyby ktoś rok temu powiedział mi że będę w tym miejscu, nigdy w życiu bym mu nie uwierzył. A jednak - marzenia się spełniają, może inaczej - marzenia się nie spełniają - marzenia się spełnia. Witamy na prawdziwej malediwskiej plaży! :)


Myślę że w tym miejscu komentarz jest zbędny - wystarczą tylko zdjęcia :)




Postanowiliśmy poczekać jeszcze na zachód słońca, który wyglądał mniej więcej tak. 






Pomimo tego że było dopiero parę minut po godz. 18 szybko zjedliśmy kolację i poszliśmy spać - jednak ponad 30 godzin drogi robi swoje, tym bardziej że cały czas mieliśmy w głowie wizję tego co czeka nas następnego dnia! 

Rano czekało na nas już typowe malediwskie śniadanie - tuńczyk z ryżem, lokalny chleb + sok ze świeżych pomarańczy. Pierwszy dzień postanowiliśmy przeznaczyć na dobre poznanie wyspy, a przede wszystkim plaży, która zrobiła na nas wczoraj ogromne wrażenie!


Plaża na Nilandhoo to prawdziwy raj na ziemi, świetnie komponujący się z palmami które dosłownie na nią "wchodzą" a także z błękitną wodą. Nie ukrywam że można się w niej zakochać, dlatego też każdą wolną chwilę na wyspie spędzaliśmy właśnie tutaj.








Co chwilę biegają po niej setki mniejszych i większych krabów, przemierzając drogę ze swoich norek w piasku do oceanu i z powrotem.


Co najlepsze - tego dnia byliśmy na niej praktycznie sami - a o takich rzeczach w resorcie możecie zapomnieć!


Na plażę będziemy jeszcze bardzo często wracać, teraz jednak chcielibyśmy Wam pokazać Malediwy z trochę innej perspektywy, z perspektywy zwykłych mieszkańców - a więc zapraszamy na małą wycieczkę po wyspie! :)


Na Nilandhoo mieszka ok. 1600 osób ale w ogóle tego nie widać, pomimo tego że wyspa jest jedną z większych w okolicy - można powiedzieć że jest wyspą wojewódzką o czym świadczy chociażby to, że znajduje się tu szpital, o którym napiszemy jeszcze później. Jednak życie nadal toczy się tu jak kilkadziesiąt lat temu - tzn. biegnie swoim spokojnym, wyspiarskim rytmem.


Tak naprawdę pierwsi biali ludzie pojawili się na wyspie w marcu 2015 r. za sprawą Magdy - wcześniej pojawiali się tu oni ale raczej raz na kilka lat, od ostatnich 12 miesięcy są na stałe. Nie powinno więc dziwić, że dla mieszkańców wyspy są oni prawdziwą atrakcją i choć nas może to trochę śmieszyć tak właśnie jest. Przez cały nasz wyjazd Malediwczycy podchodzili do nas z zapytaniem czy mogą zrobić sobie z nami zdjęcie, gdy szliśmy przez wyspę machali nam a jeśli chodzi o dzieci mogliśmy liczyć na rowerową "eskortę" która towarzyszyła nam baaardzo często - oni po prostu są tak samo ciekawi nas jak my ich, są bardzo mili ale nie nachalni jak to np. bardzo często zdarza się w Turcji czy Egipcie.




Akurat z tymi dwoma chłopczykami u góry wiąże się śmieszna historia. Gdy szliśmy przez wyspę i zostaliśmy przez nich zauważeni od razu podbiegli do nas, zaczęli nam machać i wołać "hello"! Radości nie było końca więc przywitali nas tak z trzy razy, po czym gdy zobaczyli że robimy zdjęcia usłyszeliśmy "foto, foto, foto!". Nie mogliśmy odmówić :)


A teraz już słów kilka o samej wyspie - po pierwsze lokalna roślinność różni się trochę od naszej, polskiej - podkreślam słowo "trochę"! 




Podobnie jak na polskich wioskach tak i tu możemy spotkać przydomowe ławeczki, jednak to ich całkiem inna wersja :)


Pomimo tego że wyspa ma tylko 1 kilometr kwadratowy, znajdują się na niej podstawowe instytucje publiczne - oto kilka z nich. Jest posterunek policji, choć odsetek przestępstw jest tu praktycznie zerowy.


Na Nilandhoo  funkcjonują blisko 4 sklepy spożywcze i 1 piekarnia - o cenach będziemy jeszcze pisać.




Są 2 meczety - na Malediwach dominującym wyznaniem jest islam (ponad 95% społeczeństwa). Na zdjęciu jeden z nich - mniejszy - o większym będziemy jeszcze pisać :)


Co ciekawe znajduje się tu również sąd - na Malediwach jest rekordowo wysoki wskaźnik rozwodów - średnio na 1000 małżeństw 11 kończy się rozwodem, co jak na kraj w którym wyznaje się islam jest wynikiem bardzo znaczącym.


Nie zabrakło też placu zabaw, oczywiście pod palmami! :)


A oto wcześniej wspomniany szpital, z jednym z trzech samochodów na wyspie - oprócz karetki, jest tu jeszcze samochód policyjny i dostawczy - wynika to z tego że po prostu nie ma tu gdzie jeździć, a jeśli już ktoś musi się poruszać kupuje sobie skuter.


Jest też siedziba lokalnych władz!


Na koniec dnia ponownie wracamy na plażę.






Po drodze napotykamy jeszcze jedną ciekawostkę - na Malediwach wszystkie palmy są ponumerowane, a numerom odpowiadają poszczególne osoby. Robi się to po to, by ... było wiadomo kto może zebrać znajdujące się pod nią kokosy!


Z tym widokiem żegnamy się z Wami i już dziś zapraszamy na trzecią część relacji. Za tydzień zabierzemy Was na całodniowy wypad na bezludną wyspę. Udanego tygodnia i widzimy się w niedzielę! :)




Zapraszamy także do zapoznania się z innymi częściami relacji z naszej wyprawy na Malediwy:





0 komentarze:

Prześlij komentarz

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.