Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 27 marca 2016

Malediwy na własną rękę - część III




Kolejny dzień na Malediwach pora zacząć - choć na zegarach dopiero kilka minut po godz. 9.00 termometry pokazują już ponad 27 stopni, a ma być jeszcze lepiej :)


Dziś zabieramy Was na bezludną wyspę - w tej części świata to akurat nic dziwnego. Same Malediwy składają się z ponad 1200 wysepek, z czego jedynie około 200 z nich jest na stałe zamieszkanych - z tej liczby ponad 100 stanowią luksusowe resorty przeznaczone tylko i wyłącznie dla turystów. Dopiero teraz widać jak mały odsetek stanowią takie miejsca jak Nilandhoo, gdzie można poznać prawdziwe oblicze tego kraju. Po 5-minutowym spacerze docieramy do naszego portu i tu mała niespodzianka - okazuje się że najbliższe 45 minut spędzimy na tej typowo rybackiej łodzi. Podobno pływa po Oceanie Indyjskim od kilkudziesięciu lat i dość dobrze sobie radzi - pora to sprawdzić!


Rzeczywiście, łódź choć może na taką nie wygląda, pokonuje fale za falą - w tyle zostawiając nasze Nilandhoo!


A nad prawidłowym przebiegiem rejsu czuwa 3-osobowa załoga :D


Tak wygląda środek naszej łodzi :)


Po drodze mijamy większe lub mniejsze lokalne wyspy, które również robią ogromne wrażenie. Akurat większość z nich w naszej okolicy jest zamieszkana.






Jak się okazuje pływając w tym rejonie świata trzeba bardzo uważać by ... nie wpłynąć na rafę koralową, która co jakiś czas pojawia się pod taflą wody, przy okazji zmieniając jej kolor w przeróżne odcienie błękitu. Co ciekawe, w podróży towarzyszą nam "latające ryby", które dzięki silnie rozwiniętym płetwom mogą wykonywać krótkie loty nad powierzchnią wody - niestety nie udało nam się jej złapać na zdjęciu, jednak poniżej zamieszczamy przykładową fotografię - szczerze, do tej pory nie wiedzieliśmy że coś takiego istnieje :)




fot. obroni.box.pl
Po ok. 40 minutach rejsu naszym oczom ukazuje się wreszcie cel podróży - jedna z ponad 1000 bezludnych wysepek na Malediwach!


Im bardziej się do niej zbliżamy, tym widoki stają się coraz bardziej niesamowite - musicie uwierzyć nam na słowo że na żywo wyglądało to jeszcze lepiej. Gdy spojrzymy na wymiary wyspy - 100x20 metrów - nie powinno dziwić, że do tej pory nikt na niej nie zamieszkał jeszcze na stałe.




Z racji tego że nasza łódź jest za duża by dopłynąć do samego brzegu - uniemożliwia to również liczna rafa koralowa otaczająca ten mały kawałek ziemi tzn. piasku - po zarzuceniu kotwicy przesiadamy się na motorówkę i po 3 minutach jesteśmy już na lądzie!





Proszę Państwa - witamy w prawdziwym raju!




Zanim wskoczymy do wody, najpierw chcielibyśmy zabrać Was na małą wycieczkę po wyspie. Będzie to dosłownie "mała wycieczka", bo te 100x20 metrów można obejść wolnym krokiem w niecałe 5 minut. Środek wyspy to praktycznie same palmy i typowa malediwska roślinność.




Nie brakuje również kokosów :)




Czasami przez tropikalną roślinność na serio trudno jest się przedrzeć.


Z perspektywy brzegu wygląda to jeszcze lepiej.






Idąc plażą zauważamy pływającą zaraz obok brzegu płaszczkę :)




Co ciekawe - temu małemu kawałkowi lądu dość poważnie oberwało się w 2004 roku - podczas Tsunami, które zahaczyło również o Malediwy. W miejscu, które widać poniżej na zdjęciu, jeszcze 12 lat temu stała altanka - w ciągu kilku minut całkowicie zniknęła ona z powierzchni ziemi. Roślinność przez ten czas zdążyła się odbudować, altanka niestety nie.


Najwyższa pora pokazać Wam jak wygląda podwodne życie na Malediwach - a jak twierdzą niektórzy jest ono jeszcze piękniejsze, niż te które znajduje się nad wodą. Tysiące kolorowych rybek, prawdziwe żółwie, rekiny, płaszczki i cudowna rafa koralowa + temperatura wody osiągająca prawie 28 stopni - to wszystko sprawie że gdy wejdzie się już do Oceanu, ciężko z niego wyjść. Najlepiej oddają to poniższe zdjęcia.




























Po ponad 2 godzinach w wodzie wracamy na ląd - a tu już szykuje się obiad :)




Przyrządzono go w typowo malediwski sposób, co ciekawe za rozpałkę posłużyły łupki kokosa.


Zaś same kokosy były podstawą pod ruszt. Dziś "szef kuchni" poleca lutjanusa, czyli potocznie zwanego czerwonego Lucjana. 


Oczywiście wszystkie stoły i krzesła przywiezione zostały z Nilandhoo - w każdym razie miejsce na obiad wymarzone!


Podano do stołu!


Na zegarach powoli dochodzi godz. 17, co oznacza że najwyższa pora wracać do domu - za godzinę słońce zajdzie całkowicie, a noc na Oceanie nie sprzyja powrotowi do domu. Warto wrócić szybciej z jeszcze jednego powodu - po wcześniej wspomnianym Tsunami na naszej bezludnej wyspie znaleziono dwa ciała, które podobno straszą tu po zmroku - nie będziemy tego sprawdzać - kotwice podniesione, kurs na Nilandhoo!


Po drodze na deser otrzymujemy kokosa.


A załoga wykorzystuje ten czas by złowić coś na kolację!


Malediwy powoli kładą się do snu!




Po około godzinie dopływamy na Nilnadhoo - tak kończy się nasz 3 dzień na Malediwach :)


Następnego dnia postanowiliśmy pozostać na naszej wyspie, zaraz po śniadaniu ruszamy na plażę.


O plaży na Nilnadhoo można byłoby pisać i pisać - na lokalnych ludziach nie robi już ona większego wrażenia - mają ją na co dzień, za to każdego turystę zachwyca i powoduje że po prostu chce się tu wracać. To idealne miejsce żeby się wyciszyć, pomyśleć o swoim życiu, a także do tego by po prostu o wszystkim zapomnieć. Jedynym minusem jest brak zimnego piwa - idealnie wpisywałoby się w tą scenerię - niestety, coś za coś - na Malediwach obowiązuje kategoryczny zakaz spożywania alkoholu, wyjątkiem są jedynie resorty ale o tym będziemy jeszcze pisać :)


Spacerując plażą można napotkać takie o to łupki kokosa.


Gdy wygrzewaliśmy się na słońcu, w pewnej chwili zauważyliśmy że w odległości dosłownie 2 metrów od nas, w wodzie coś się rusza. Było to za duże na zwykłą rybę, a z drugiej strony za małe na coś większego. Gdy podeszliśmy bliżej okazało się że to nic innego jak rekin - co prawda jeszcze mały - ale pomimo wszystko rekin. Faktem jest że na Malediwach rekiny to żadna sensacja, na szczęście te pływające blisko brzegu nie są dla człowieka szkodliwe, co innego gdy spotkamy się z rekinem żyjącym na głębokościach - w każdym razie według statystyk większą liczbę zgonów odnotowuje się tu od uderzenia w głowę spadającego kokosa (który czasem swoją wagą przewyższa nawet dobrą cegłę), niż od ataku rekina :)




Będąc na plaży mieliśmy okazję podpatrzeć również jak łowi się ryby - jeden z mieszkańców wyspy ustawił ogromną sieć i pozostawił ją gdzieś na godzinkę - rybołówstwo to jeden z głównych sektorów gospodarki państwa w którym zatrudnienie znajduje ponad 80% mieszkańców tego kraju.




A takie widoki znaliśmy do tej pory jedynie z pocztówek.


Po obiedzie, korzystając z chwili wolnego ruszamy w głąb wyspy - niby jest to tylko kilometr kwadratowy, w każdym razie mieszka tu ponad 1600 osób, więc na 100% jeszcze wszystkiego nie zobaczyliśmy :)


Najpierw trafiamy na największy plac na Nilandhoo, łącznie z główną sceną na której obchodzone są m.in. święta państwowe, a także te mniej doniosłe ale również ważne - lokalne. Zazwyczaj jednak plac służy jako boisko do piłki nożnej.




Idąc dalej natrafiamy na pola uprawne - co prawda nie ma ich tu wiele ale za to warzywa i owoce które się tu uprawia znacznie różnią się od tych naszych, polskich. Na zdjęciach poniżej bakłażany i arbuzy :)








Środkową część wyspy zajmuje meczet - może słów kilka o religii. Malediwy są państwem gdzie dominującym wyznaniem jest islam (98% społeczeństwa). Co ciekawe w kraju tym sama konstytucja nakazuje by wszyscy obywatele byli muzułmanami, posiadanie Biblii jest zabronione. Jest to jeden z 3 krajów na świecie w którym nie ma ani jednego kościoła katolickiego, a chrześcijańska działalność misyjna jest zabroniona. Jeśli któryś z obywateli Malediwów przejdzie na chrześcijaństwo, automatycznie traci obywatelstwo, na szczęście pozostałe 2% społeczeństwa - głównie pracownicy i animatorzy resortów nie są dyskryminowani przez państwo ze względu na swoją wiarę, o ile oczywiście za bardzo się z nią nie obnoszą. 


Ciekawa jest również historia tego kraju. Malediwy niepodległość uzyskały dopiero w 1965 roku - wcześniej znajdowały się pod protektoratem - początkowo holenderskim, później brytyjskim. Ślady te widać po dzień dzisiejszy m.in. po brytyjskich gniazdkach czy ruchu lewostronnym. W 2015 roku obchodzono 50 lat niepodległości, o czym przypominają grafiki praktycznie w każdej części tego państwa.


Oprócz tego na wyspie znajduje się też biblioteka, która służy nie tylko najmłodszym mieszkańcom wyspy. 


Skoro o najmłodszych mieszkańcach wyspy mowa - te 3 dziewczynki chodziły za nami chyba z 10 minut po to by na koniec zapytać o to czy zrobimy im zdjęcie - zrobiliśmy! :)



A oto zbiorniki na tzw. "deszczówkę", które wspomagają mieszkańców w momentach kiedy zapotrzebowanie na wodę wzrasta.


Przed wejściem do jednego ze sklepów spotykamy banany zerwane prosto z drzewa!


A za takie widoki kochamy Nilandhoo!


Dzień powoli zmierza ku końcowi, my zaś zapraszamy Was na kolejną część naszej relacji - tym razem zabierzemy Was do prawdziwego 5-gwiazdkowego resortu po to, by pokazać jak na Malediwach odpoczywają najbogatsi tego świata. Do zobaczenia! :)


Zapraszamy także do zapoznania się z innymi częściami relacji z naszej wyprawy na Malediwy:





0 komentarze:

Prześlij komentarz

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.